sobota, 7 lutego 2015

Rozdział V

Kładę głowę na zimnej szybie… Obrazy przed moimi oczami przemykają niezauważone. W torbie pod moimi nogami mam wszystko co potrzebne. Dokumenty, ubrania…broń. Wsuwam ręce do kieszeni szarej bluzy i przymykam oczy, nie pozwalam sobie zasnąć muszę być czujny nie wiadomo skąd nadciągnie kolejny atak. Pociąg niespokojnie podskakuje na torach. Z nieba zaczyna padać deszcz i krople wody rozmazują widok za oknem. Celem mojej podróży jest Nowy York jedyne miejsce które przez całe życie unikałem a do którego tak mnie ciągnęło… To w tym mieście stolice ma organizacja która mnie stworzyła.
*Nie ciebie, nas*-odzywa się czyjś natrętny głos w głowie.
-Zamknij się-syczę
*Pomarz*-drwi jakaś kobieta
Gwałtownym ruchem wyjmuję rękę z kieszeni i odgarniam włosy z oczu. Pochylam się i sięgam po torbę, rozpinam zamek błyskawiczny i wyciągam butelkę z wodą. Kiedy się podnoszę widzę że miejsce po przeciwnej stronie zajęła jakaś kobieta.
-Jimmi-powiedziała miękko
Wbijam w nią zdziwione spojrzenie i szybko wyciągam nóż za paska.
*Kto to?*-wybucha lawina pytań w mej głowie
Nieznajoma ma długie brązowe włosy i czarne oczy. Patrzy na mnie z….miłością?
-Myślę że czas wrócić do domu synu…
Gwałtownie wstaję z miejsca i cofam się.
-Kim jesteś?-Pytam spięty
-Twoją matką-mówi uśmiechając się kojąco
-Nie-mówię drżącym głosem
Nagle pociąg gwałtownie skręca i potykam się. Kiedy znów kieruję swoje spojrzenie na kobietę jej już tam nie ma… Rozglądam się dookoła ale tak jak przed paroma minutami jestem sam w przedziale…
*No i puf nie ma jej*-mówi zrzędliwy głos w którym rozpoznaję Rayana jedną z moich pierwszych ofiar
-Co ty nie powiesz-mruczę pod nosem
Opadam na moje stare miejsce i dostrzegam iż kobieta zostawiła na siedzeniu komórkę. Biorę ją do rąk ostroznie jakby była groźna i próbuję włączyć. Ale nic z tego… Otwieram okno a na dłoń opadają mi kroplę wody wyrzucam przez nie telefon. Mógł być przecież lokalizatorem… Wkładam nóż do kieszeni bluzy i oczyszczam umysł. Po jakimś czasie zasypiam choć nie powinienem….
Podrywam się gwałtownie do góry obudził mnie tajemniczy trzask wydobywający się z głośników w przedziale.
-Przystanek Newark-oznajmia monotonny głos-Pociąg ponownie ruszy za piętnaście minut. Dziękujemy za uwagę.
Podnoszę torbę z ziemi i wychodzę z przedziału, mijam kobietę z dzieckiem na rękach. Bacznie obserwuję swoje otoczenie. W odległości paru metrów ode mnie znajduje się wyjście z pociągu zmierzam powoli w jego kierunku. Kiedy wydostaję się na zatłoczony peron w moje nozdrza uderza  zapach spalin. Mój wzrok padł na małą kawiarenkę podążyłem w jej kierunku i wszedłem do środka znajdowałem się w przytulnym pomieszczeniu z beżowymi ścianami. Za ladą stała młoda blondynka ostentacyjnie oglądająca paznokcie. Na lewo ode mnie przy stoliku siedział biznesmen a tuż obok niego młoda parka. Oklapłem na wysokie siedzenie przy ladzie kładąc torbę obok siebie. Kelnerka zauważywszy mnie zmierzyła leniwym wzrokiem moją sylwetkę po czym powiedziała przeciągając sylaby
-Coś podać?
-Kawa czarna…
Dziewczyna odwróciła się a ja zlustrowałem pomieszczenie.
*Czego się tak boisz? Przecież to oni winni bać się ciebie*-powiedział czyjś zgryźliwy głos
Skrzywiłem się nieznacznie ale w duchu przyznałem rację tej osobie
*Przecież to nie jego wina…*-w mojej obronie wystąpił nie znana mi wcześniej dziewczyna
*A ty kim niby jesteś?*-odezwał się Rayan
*Nikim*-stwierdziła z prostotą
W mej głowie rozpętała się istna burza a ja patrzyłem otępiałym wzrokiem na blat. Potrząsnąłem głową muszę się skupić… Przede mną wylądowała kawa.
-Trzy dolary się należą-Powiedziała blondynka
Wyciągnąłem zwitek banknotów z kieszeni podałem dziewczynie
-Reszty nie trzeba-uśmiechnąłem się

Wyciągnąłem rękę po kubek gdy drzwi otwarły się z huki…

Nie za długie to ale chciałam pokazać że żyję! Noo więc jak się podoba? 
Czytasz=Komentujesz!!