Kładę głowę na
zimnej szybie… Obrazy przed moimi oczami przemykają niezauważone. W torbie pod
moimi nogami mam wszystko co potrzebne. Dokumenty, ubrania…broń. Wsuwam ręce do
kieszeni szarej bluzy i przymykam oczy, nie pozwalam sobie zasnąć muszę być
czujny nie wiadomo skąd nadciągnie kolejny atak. Pociąg niespokojnie podskakuje
na torach. Z nieba zaczyna padać deszcz i krople wody rozmazują widok za oknem.
Celem mojej podróży jest Nowy York jedyne miejsce które przez całe życie
unikałem a do którego tak mnie ciągnęło… To w tym mieście stolice ma
organizacja która mnie stworzyła.
*Nie ciebie,
nas*-odzywa się czyjś natrętny głos w głowie.
-Zamknij się-syczę
*Pomarz*-drwi jakaś
kobieta
Gwałtownym ruchem
wyjmuję rękę z kieszeni i odgarniam włosy z oczu. Pochylam się i sięgam po
torbę, rozpinam zamek błyskawiczny i wyciągam butelkę z wodą. Kiedy się
podnoszę widzę że miejsce po przeciwnej stronie zajęła jakaś kobieta.
-Jimmi-powiedziała
miękko
Wbijam w nią
zdziwione spojrzenie i szybko wyciągam nóż za paska.
*Kto to?*-wybucha
lawina pytań w mej głowie
Nieznajoma ma długie
brązowe włosy i czarne oczy. Patrzy na mnie z….miłością?
-Myślę że czas
wrócić do domu synu…
Gwałtownie wstaję z
miejsca i cofam się.
-Kim jesteś?-Pytam
spięty
-Twoją matką-mówi
uśmiechając się kojąco
-Nie-mówię drżącym
głosem
Nagle pociąg
gwałtownie skręca i potykam się. Kiedy znów kieruję swoje spojrzenie na kobietę
jej już tam nie ma… Rozglądam się dookoła ale tak jak przed paroma minutami
jestem sam w przedziale…
*No i puf nie ma
jej*-mówi zrzędliwy głos w którym rozpoznaję Rayana jedną z moich pierwszych
ofiar
-Co ty nie
powiesz-mruczę pod nosem
Opadam na moje stare
miejsce i dostrzegam iż kobieta zostawiła na siedzeniu komórkę. Biorę ją do rąk
ostroznie jakby była groźna i próbuję włączyć. Ale nic z tego… Otwieram okno a
na dłoń opadają mi kroplę wody wyrzucam przez nie telefon. Mógł być przecież
lokalizatorem… Wkładam nóż do kieszeni bluzy i oczyszczam umysł. Po jakimś
czasie zasypiam choć nie powinienem….
Podrywam się
gwałtownie do góry obudził mnie tajemniczy trzask wydobywający się z głośników
w przedziale.
-Przystanek
Newark-oznajmia monotonny głos-Pociąg ponownie ruszy za piętnaście minut.
Dziękujemy za uwagę.
Podnoszę torbę z
ziemi i wychodzę z przedziału, mijam kobietę z dzieckiem na rękach. Bacznie
obserwuję swoje otoczenie. W odległości paru metrów ode mnie znajduje się
wyjście z pociągu zmierzam powoli w jego kierunku. Kiedy wydostaję się na
zatłoczony peron w moje nozdrza uderza
zapach spalin. Mój wzrok padł na małą kawiarenkę podążyłem w jej
kierunku i wszedłem do środka znajdowałem się w przytulnym pomieszczeniu z
beżowymi ścianami. Za ladą stała młoda blondynka ostentacyjnie oglądająca
paznokcie. Na lewo ode mnie przy stoliku siedział biznesmen a tuż obok niego
młoda parka. Oklapłem na wysokie siedzenie przy ladzie kładąc torbę obok
siebie. Kelnerka zauważywszy mnie zmierzyła leniwym wzrokiem moją sylwetkę po czym
powiedziała przeciągając sylaby
-Coś podać?
-Kawa czarna…
Dziewczyna odwróciła
się a ja zlustrowałem pomieszczenie.
*Czego się tak
boisz? Przecież to oni winni bać się ciebie*-powiedział czyjś zgryźliwy głos
Skrzywiłem się
nieznacznie ale w duchu przyznałem rację tej osobie
*Przecież to nie
jego wina…*-w mojej obronie wystąpił nie znana mi wcześniej dziewczyna
*A ty kim niby
jesteś?*-odezwał się Rayan
*Nikim*-stwierdziła
z prostotą
W mej głowie
rozpętała się istna burza a ja patrzyłem otępiałym wzrokiem na blat.
Potrząsnąłem głową muszę się skupić… Przede mną wylądowała kawa.
-Trzy dolary się
należą-Powiedziała blondynka
Wyciągnąłem zwitek
banknotów z kieszeni podałem dziewczynie
-Reszty nie
trzeba-uśmiechnąłem się
Wyciągnąłem rękę po
kubek gdy drzwi otwarły się z huki…
Nie za długie to ale chciałam pokazać że żyję! Noo więc jak się podoba?
Czytasz=Komentujesz!!